Koniec!
Spokojny wieczór, romantycznie przybrany stolik. Nakrycia na dwie osoby, czekały aż wreszcie ktoś przy nich zasiądzie. Do pokoju wszedł mężczyzna ubrany w elegancki garnitur. Postawił na stole dwa kieliszki i butelkę białego wina. Nagle odezwał się przenikliwy dźwięk dzwonka do frontowych drzwi. Mężczyzna zwrócił się w stronę korytarza i spokojnym tonem powiedział:
- Proszę wejdź, czekałem na ciebie. - Jego głos był delikatny choć troszkę cierpki jakby nie był zupełnie zadowolony z wizyty swojego gościa. W drzwiach stała smukła kobieta w szarym płaszczu. Podszedł do niej, pomógł go zdjąć i zaprosił do pokoju. Czuł się lekko stremowany ale zachowywał się najlepiej jak mógł. Może chciał zrobić dobre wrażenie. Otworzył butelkę i napełnił kieliszki. Jego towarzyszka nawiązała rozmowę.
- Na ogół nie umawiam się z każdym mężczyzną którego poznaję w barze.
- Zaczęła. - A ja na ogół nie zapraszam każdej kobiety której się zwierzam. - O boje się roześmiali.
- Zainteresowałem się panią, ponieważ jest chyba pani jedyną osobą, która wysłuchała mnie od początku do końca.
- Czy możemy zejść z tego pan, pani to chyba nie na miejscu.
- Tak zupełnie się z panią zgadzam. - Przytaknął z zadowoleniem.
- Nazywam się Feliche Deackins.- Przedstawiła się ciemnowłosa osóbka.
- Bardzo mi miło, ja zaś jestem Sebastian Donsime. To dziwne ale wydaje mi się że znam cię Felich od dawna. - ucichł i trochę ciszej, jakby się bał reakcji swej towarzyszki dodał. - Mogę tak do ciebie mówić.
-Ależ proszę, mnie to nie przeszkadza.
Rozmowa trwała dalej, kolacja też. Gdy skończył się szampan i stół został sprzątnięty oboje zasiedli przed rozpalonym, migoczącym żółtoczerwonym światłem, kominkiem. Gawędzili o swoich wspomnieniach i przeżyciach jakich doświadczali przed tym spotkaniem. Mężczyzna nagle posmutniał, popatrzył na siedzącą przy nim kobietę, teraz przypominała mu piękna boginię. Sebastian nie bał się mówić tego co czuje więc, uniósł delikatnie jej głowę tak aby mógł spojrzeć w oczy Feliche i odezwał się:
- Chciałem ci powiedzieć, że nigdy dotąd nie spotkałem tak wspaniałej kobiety jak ty. Nie wiem co się ze mną dzieje ale wydaje mi się, że się w tobie zakochałem Felich. - Nic nie odpowiedziała, opuściła tylko głowę i wtuliła się w niego. Zaczęła cichutko płakać. Nie wiedział za bardzo co powinien zrobić więc jedną ręką objął jej ramię a drugą delikatnie głaskał jej długie, włosy. Siedzieli tak przez chwilę, w końcu trochę się uspokoiła.
- Ja też się w tobie zakochałam, to dziwne przed przyjściem tu postanowiłam, że przyjdę tylko z grzeczności ale uważam cię za wspaniałego mężczyznę. Tylko ja niestety nie wiem czy jestem w stanie zacząć coś nowego. Po ostatnich przeżyciach, zresztą opowiadałam ci.
- Może nie powinienem był nic mówić, nie chciał bym abyś działała pod wpływem chwili. Na razie mogę dać ci moje słowo, że nic z mojej strony ci nie grozi.
- Wierzę, ale to chyba trochę za wcześnie. To nasza pierwsza randka.
- Masz rację, - Przytaknął. - tylko obiecaj mi, że jutro pójdziesz ze mną na obiad. - dodał rozluźnionym tonem.
- Dobrze, zgadzam się. - Położyła głowę na jego ramieniu i wpatrywała się w rozchwiany ogień. A on również zapatrzony w ogień planował jutrzejszy dzień.
Następnego dnia oboje obudzili się w swoich domach, wstali z własnych łóżek, zrobili sobie śniadanie i umyli się we własnych łazienkach. Jedno co ich w tej chwili łączyło to ich myśli. Cały czas podczas tych zwykłych, codziennych czynności wyobrażali sobie jak będzie na tym pierwszym obiedzie. Myśli te tak ich zajmowały, że oboje spóźnili się do pracy. W przerwie na lunch w ogóle nie ruszyli się z biur i tylko zamówili dla siebie drożdżówki. Gdy wreszcie wyszli z pracy i wrócili do domów pierwszą ich czynnością było przetrząśnięcie szaf aby znaleźć stosowny, jak im się wydawało, strój. Sebastian w kończy doprowadził się do porządku. Wyprowadził z garażu samochód i pojechał prosto do domu Feliche. Niestety nie była jeszcze gotowa więc musiał zaczekać w salonie. Nalał sobie gin-u z tonikiem i usiadł wygodnie na sofie stojącej w kąciku, jak mu się wydawało dużego pokoju. Miał widok na schody i kuchnię. Na regale po drugiej stronie pokoju zauważył stojące zdjęcia. Wstał, podszedł do regału i zaczął oglądać. Na większości zdjęć była Feliche ale na kilku z nich obok niej stał jakiś mężczyzna. Usłyszał za sobą delikatny głos:
- To już historia, muszę je kiedyś stąd sprzątnąć.
- Dlaczego wyglądasz na nich bardzo ładnie. - Odpowiedział nie odwracając głowy.
- Kim jest ten mężczyzna, który ci towarzyszy? - Zapytał.
- To był Derek- Z naciskiem powiedziała Feliche.
- Tak rozumiem i przeprasz... - W tym momencie odwrócił się.
- Coś nie tak. - zapytała niespokojnie i zaczęła nerwowo oglądać sukienkę.
- Wręcz przeciwnie! - Wyjąkał. - Jesteś po prostu zachwycająca. - Przyglądał się jej jak dziecko przygląda się zabawce na sklepowej wystawie. Felich skryła delikatny rumieniec, jaki pojawił się na jej twarzy, odwracając lekko głowę. Po chwili Sebastian ocknął się i dodał.
- Idziemy. - Powiedział by pewnie coś jeszcze ale nie był w stanie.
Obiad w wykwintnej restauracji, przebiegał tak jak sobie zaplanowali. Rozmawiali o sprawach bardziej i mniej poważnych, czasami wybuchali śmiechem, zupełnie jak dzieci. Gdy skończyli Sebastian uregulował rachunek i zaprosił Feliche do siebie. Niestety gorąco przepraszając poprosiła aby odwiózł ją do domu. Nie miał innego wyjścia pocieszyła go nowina, że jutro do niego zadzwoni. Pod drzwiami jej domu jeszcze raz spróbował ją zaprosić ale nic z tego. Dostał na pożegnanie tylko słodkiego buziaka. Wrócił wiec do domu sam i zaczął rozmyślać, że w jego nudnym życiu pojawiła się kobieta, którą naprawdę kocha i której naprawdę potrzebuje. Siedząc wygodnie w fotelu zasnął. Spotykał się z Feliche przez kilka następnych tygodni i było mu z nią bardzo dobrze. Pewnego dnia Feliche złożyła mu kolejnej wizyty, tym razem jednak z innych powodów niż do tej pory.
- Witaj Felich z każdym dniem stajesz się coraz piękniejsza. - Powitał ją z nieukrywaną radością.
- Niemów tak, wiesz co o tym sądzę. - Skrytykowała go.
- Proszę wejdź i rozgość się. - Szarmanckim gestem zaprosił ją do środka. Weszła, zdjęła swój płaszcz i usiadła w swoim ulubionym miejscu naprzeciw kominka.
- Chciałam dziś z tobą poważnie porozmawiać o nas. - Powiedziała zduszonym głosem.
- Oczywiście. A dokładniej. - Zainteresował się.
- Spotykamy się już ponad miesiąc. - Zaczęła.
- Tak? - Sebastian coś przeczuwał.
- Wierz mi, dobrze mi z tobą, jesteś wspaniały, tylko... - Zawahała się.
- Tylko? - Powtórzył.
- Nie wiem jak ci to powiedzieć. - Szepnęła.
- Po prostu "to już koniec". - Wyszeptał ze spuszczoną głową. Oczy zaszkliły mu się od łez.
- Chyba masz rację ale nigdy o tobie nie zapomnę. Na pewno znajdziesz kogoś kto mnie zastąpi. - Delikatnie pogłaskała go po włosach poczym wstała i bez słowa zaczęła zakładać płaszcz.
- To nie prawda nikogo sobie nie znajdę i to nie może być już koniec. Tak po prostu nie może być. - Wykrzyczał. Zerwał się na nogi, podbiegł do Feliche i pocałował. Całowali się namiętnie jak gdyby słowa wcześniej wypowiedziane się w cale nie liczyły. Przez ten ostatni pocałunek Sebastian chciał przekazać jak bardzo ją kocha i że nie chce jej stracić. Gdy tylko skończyli Feliche odwróciła się i wyszła. Zrozpaczony Sebastian wrócił do salonu i usiadł na środku. Po policzku spłynęła mu łza. Poczuł ją i zakrył twarz rękoma.
Koniec